Mit obnażony. Sowiecki ruch partyzancki na Kresach II RP

Żydzi stanowili szczególny przypadek wśród sowieckich partyzantów. Zmuszeni zostali do ucieczki do lasu przez nazistowską akcję eksterminacyjną. Sowieci zwykle przyjmowali młodych, uzbrojonych Żydów. Kobiety. dzieci i starców w najlepszym wypadku pozostawiano swemu losowi, a w najgorszym napadano. Zdarzały się nawet przypadki zabijania Żydów przez sowieckich partyzantów. Po pewnym czasie jednak: odrębne grupy żydowskie – zarówno oddziały partyzanckie jak: i rodzinne grupy przetrwania – podporządkowano kierownictwu partyzantki komunistycznej i uważano za sowieckie. Należy przyznać, że partyzantom żydowskim przypadła ciężka dola. Nawet w samych oddziałach leśnych sowieckich musieli stawiać czoła ,,nienawiści do Żydów". Kierownictwo sowieckie obiecywało wyeliminowanie antysemickiej retoryki i czynów, ale równocześnie karało otwarte wyrażanie żydowskiej solidarności i skarg. Na przykład w maju 1943 r. "partyzant Grigorii Rivin, narodowości żydowskiej, został rozstrzelany z powodu systematycznego głoszenia szowinizmu żydowskiego". Winą Rivina było to, że otwarcie i często skarżył się, że "nie przyjmuje się Żydów do oddziału … oraz, że prześladuje się ich". W czerwcu 1943 r. w Mironce, po tym jak żydowski wartownik zastrzelił przez pomyłkę partyzanta sowieckiego, współtowarzysze tego ostatniego rzucili się na żydowski patrol i zabili siedmiu jego członków.

Z powodu takich wydarzeń naczelne dowództwo Brygady im. Stalina stwierdzało, że ,,szerzenie żydowskiego szowinizmu i – na równi z tym antysemityzmu – to faszystowska metoda niszczenia partyzanckiej czujności". W ten sposób, zgodnie z marksistowskimi przesądami, syjonizm i antysemityzm zostały uznane za jednakowo chore patologie. Pierwszą z nich karano ostro, a drugą potępiono werbalnie. Pewnie z tego tylko powodu bardzo nieliczni Żydzi uważali się za sowieckich i komunistycznych partyzantów. Większość z nich była wysoce świadoma, że ich doświadczenia są wyjątkowe i bezpośrednio związane z pochodzeniem. Większość z nich skupiła się na zapewnieniu przeżycia niedobitków swej społeczności bez względu na koszty. To wymagało dostosowania się do sowieckiego systemu. Niektórzy żydowscy przywódcy wyzyskali sytuację, aby wzmocnić swoją władzę nad swymi żydowskimi podwładnymi. Ci, którzy nie chcieli się podporządkować, byli karani, a od czasu do czasu nawet zabijani. Na przykład Tuwia Bielski i jego sztab skazał na śmierć Izraela Keslera. Według sędziów, Kesler był przedwojennym „złodziejem i podpalaczem”. Zarządzał domem publicznym w Nalibokach i służył jako informator w polskiej defensywie.

Po sowieckiej okupacji wschodniej Polski Kesler uciekł na Litwę, a potem ukrył się w Nalibokach. Po ataku Hitlera na Stalina latem 1941 r. Kesler rzekomo denuncjował komunistów, w tym aktywistów partyjnych pochodzenia żydowskiego, do Niemców. Następnie uciekł z getta i dołączył do partyzantów Bielskiego. Ujęto go przy rabunku, osądzono i rozstrzelano. Zarzuty te przypominają metody żywcem wzięte ze stalinowskich procesów pokazowych. Dlaczego Bielski w ogóle przyjął „kryminalistę” oraz „kolaboranta” władz polskich i niemieckich do swego oddziału? Czy Kesler był rzeczywiście tak wielkim rabusiem, przecież wszyscy inni sowieccy partyzanci zaopatrywali się w podobny sposób? W każdym razie w jednym z przytoczonych dokumentów sowiecki agent oskarżył samego Bielskiego o kradzież złota, lecz nie spotkały tego przywódcę żadne poważniejsze konsekwencje. Wszak rabunki były podstawową formą walki prowadzoną przez partyzantkę sowiecką. Według raportu z 28 maja 1943 r., ,,niektóre grupy, a w tym żydowskie, zajmują się nie walką ale zdobywaniem prowizji. Niektóre osoby znajdujące się w ich składzie, zbiegłe z obozu, zajmują się bandytyzmem (rabunkiem, pijaństwem oraz gwałtem". Mimo wszystko skargi na temat rzekomych „żydowskich przestępstw” brzmią nieuczciwie w sowieckich ustach. Przecież kryminalnie patologiczne zachowania były normą w oddziałach pod sowieckim kierownictwem.

Partyzanci byli niezdyscyplinowani i kochali wódkę. Według wewnętrznych dokumentów działalność partyzancka wielokrotnie sprowadzała się do bandytyzmu, gwałtów, rabunków i morderstw. Od czasu do czasu karano pojedynczych złoczyńców, generalnie jednak dowództwo sowieckiego podziemia uważało rabunek za normalny modus operandi. Aby utrzymać się w polu, sowieccy partyzanci napadali na wsie i zaścianki, ponieważ nie cieszyli się poparciem miejscowej ludności. Według wyższego sowieckiego oficera, "większość oddziałów partyzanckich zaopatruje się w jedzenie, ubrania i broń na koszt miejscowej ludności w skutek wymuszeń, a nie w walce z faszyzmem. To wywołuje w ludności uczucie wrogości i ludzie mówią: «Niemcy zabierają wszystko, a resztę trzeba dawać partyzantom»". Akcje aprowizacyjne, tzw. bombioszki, miały wyższy priorytet od jakichkolwiek działań wojskowych. Jednakże ten niesmaczny aspekt działalności sowieckich partyzantów był do niedawna całkowicie pomijany. Zamiast tego tworzono panegiryki o rzekomej potędze partyzantki. Według powojennej mitologii historycznej, partyzanci sowieccy zabili około 1,5 mln ,,Niemców i ich kolaborantów”.

W rzeczywistości straty zadane wrogowi nie przekroczyły 45 tys., z czego połowę stanowili Niemcy. Według Musiała ,,im wyższe stanowisko zajmowała osoba pisząca raport, tym większe stawały się straty wroga w tym raporcie". Historyk ten udowadnia swoje stwierdzenie na przykładzie baranowickim. Generalnie Sowieci poważnie ograniczyli swoje ataki na niemieckie cele wojskowe i policyjne. Woleli napadać na kiepsko uzbrojonych i wyszkolonych Białorusinów i innych członków samoobrony i jednostek pomocniczych. Partyzanci palili i równali z ziemią polskie majątki ziemskie znacznie częściej niż wysadzali transporty wojskowe czy napadali na inne militarne cele. Nie chodziło tu o to, że Niemcy ściągali z majątków kontyngenty. Chodziło o to, że majątki były twierdzami polskości i bazami zaopatrzenia dla Armil Krajowej. W rezultacie "pod koniec 1943 r. większość majątków ziemskich została zniszczona". Mimo tego dowódcy sowieccy zasypywali Moskwę ,,raportami pełnymi euforii o swych sukcesach wojskowych, które nie odzwierciedlały rzeczywistości". Na przykład podczas ogromnej antypartyzanckiej akcji pacyfikacyjnej pod kryptonimem ,,Hermann", która miała miejsce w puszczy nalibockiej między 12 lipca a 8 sierpnia 1943 r., komunistyczne kierownictwo raportowało o zniszczeniu sztabu i zabiciu dowódcy SS-Dirlewanger Sonderbrigade. Ponadto wymieniono ,,3000 zabitych i rannych wrogów, 29 jeńców oraz 60 zniszczonych pojazdów, 3 czołgi i 4 samochody pancerne".

Straty sowieckie to ,,129 zabitych, 50 rannych. oraz 24 zaginionych".Sowiecki ruch partyzancki na Kresach II RP W rzeczywistości Oskar Dirlewanger zginął po wojnie, a jego sztabowi podczas operacji ''Hermann'' nic się nie stało. Szczegółowe niemieckie sprawozdania ze strat wykazują ,,52 zabitych, 155 rannych [ … ] oraz 4 zaginionych". Niemcy zabili 4280 a ujęli 654 bandytów. Pośród ofiar, oprócz partyzantów sowieckich, znaleźli się żołnierze AK. Jednak większość strat podczas operacji ''Hermann'' poniosła ludność cywilna polska i białoruska, w tym mieszkańcy miasteczka Naliboki, które zostało kompletnie zniszczone przez narodowych socjalistów niemieckich. Setki ludzi rozstrzelano, kilkaset osób zostało deportowanych na roboty niewolnicze w Rzeszy; tylko niewielu udało się ujść.

Tragedia Naliboków odzwierciedlała nie tylko ekstremalny charakter polityki niemieckiego okupanta w stosunku do ludności cywilnej ale również skrajną brutalność sowieckich okupantów, którzy mienili się partyzantami. Otóż 8 maja 1943 r., dwa miesiące przed tym zanim naziści zniszczyli miasteczko, w trakcie nocnego ataku, partyzanci sowieccy zmasakrowali 128 mieszkańców Nalibok. Byli oni członkami miejscowej samoobrony, a często również żołnierzami. W innym wypadku, w styczniu 1944, sowieccy i żydowscy partyzanci spalili wioskę Koniuchy, zabijając co najmniej 34 cywilów. Są to tylko dwa najbardziej Znane przykłady ataków na Polaków. Mimo, że napady na Polaków miały miejsce już w 1942 r., natężyły się znacznie po tym., jak: w reakcji na sprawę katyńską Stalin zerwał stosunki dyplomatyczne z Rządem RP w Londynie (kwiecie6 1943). Od tej pory sowiecka propaganda pisała o polityce Władysława Sikorskiego, jako ,,kryminalnej i wrogiej ludowi". Komunistyczni propagandyści określali często AK jako "bandy białych Polaków".

Według innej jeszcze dyrektywy należało mówić i pisać o „polskich legionistach” jako o protegowanych Gestapo". Język propagandy przewija się również w korespondencji wojskowej. Sowieccy dowódcy pisali o ,,arcywrogu naszej Ojczyzny: niemieckich okupantach i ich polskich sługusach". Zmasakrowanych mieszkańców Nalibok opisano jako "elementy kontrrewolucyjne: policjanci i szpiedzy". Polskie oddziały partyzanckie określano jako ''wrogie władzy sowieckiej" i składające się z ,,notorycznych faszystów." Polaków rutynowo zrównywano z niemieckimi narodowymi socjalistami, na przykład w raporcie z 1 grudnia 1943 r., gdzie komendant Brygady im.. Lenina chwalił się, że "dzięki informacjom od naszych agentów oczyściliśmy terytorium puszczy z niemieckich i polskich szpiegów". W innych raportach czytamy o "polskiej agentce Marii Downar," którą rozstrzelano, oraz o 19 polskich "elementach anty-sowieckich," których ujęto. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby zgadnąć co się z nimi stało. Wrogość komunistów do Polaków manifestowała się na każdym kroku. 23 czerwca 1943 r. kierownictwo partyzantki sowieckiej autoryzowało denuncjowanie polskiego podziemia Niemcom, Później rozkazywano aby ,,rozstrzeliwać polskich przywódców" oraz "dyskredytować, rozbrajać i rozwiązywać" oddziały AK.

2 komentarzy “Mit obnażony. Sowiecki ruch partyzancki na Kresach II RP

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *