Dariusz Walusiak, WINNI.HOLOKAUST I FAŁSZOWANIE HISTORII

Viewing 1 post (of 1 total)
  • Author
    Posts
  • #1182
    admin
    Guest

    W kwietniu 2016 ukazała się nowa książka Dariusza Walusiaka "WINNI.HOLOKAUST I FAŁSZOWANIE HISTORII".

    Pierwszy raz prezentowana była podczas Retrospektywy Festiwalu "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" w Lublinie, w dniach 3-5 kwietnia 2016. Najnowsze spotkanie z autorem miało miejsce 19.04.2016 r. w Krakowie w Klubie Wtorkowym, w Pubie Róg Brackiej i Reformackiej, ul. Reformacka 3.

    (…) W większości wypadków ludzie już nie żyją. Odchodzą też bohaterowie i ocaleni. Dlatego jest bardzo ważne, żeby dalej honorować każdy przypadek. Ważne jest to także dlatego, że niestety, są takie głosy na świecie, które mówią, że może to wszystko nieprawda i że to nigdy się nie stało… Toteż dlatego trzeba pamiętać i przypominać, i najważniejsze – honorować, bo to nam daje nadzieję, że są tacy ludzie, byli w Polsce, jest ich tu najwięcej. Jak mamy takich ludzi, to może jest nadzieja, że ludzkość wygra w najgorszych czasach. (…)

    Ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner podczas uroczystości wręczenia medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, Kraków, listopad 2012 roku:

    Słowo wstępne:

    (…) Powoli i systematycznie świat odkrywa prawdę o postawach Polaków wobec Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Na apel katolickiej pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej i w zgodzie z nauczaniem tak Kościoła, jak i autorytetu Polskiego Państwa Podziemnego, gdy tylko zaczęła się Zagłada, miliony Polaków nie tylko patrzyło z boku, choć ze współczuciem na niespotykany w dziejach mord całego narodu dokonywany systematycznie przez Niemców. Tysiące Polaków podjęło wówczas dramatyczną decyzję, by nieść pomoc uciekinierom z getta, z transportu, Żydom pukającym do drzwi, kryjącym się po lasach. By uchronić jedno życie, trzeba było wielu rąk, a każdy zerwany łań- cuch ludzi dobrej woli oznaczał śmierć. Stella Zylbersztajn, Żydówka i katoliczka uratowana przez Polaków mieszkających na Podlasiu, stwierdziła, że miała w sumie ponad sześćdziesięciu ratowników, wybawców. Gdy pytamy się dziś, dlaczego Polacy pomagali Żydom, mimo iż groziła śmierć im i ich najbliższym, odpowiadamy: bo Polacy byli katolikami, byli chrześcijanami pełnymi miłosierdzia, a ich sumienia nie pozwalały na odtrącenie wołającego o pomoc. Strach paraliżował, wiara wzmacniała! Gdy pytamy się, dlaczego działacze podziemia piętnowali szmalcowników i donosicieli, a żołnierze Armii Krajowej z wyroku podziemia ich zabijali, odpowiadamy: Polacy przez całe swe dzieje nie tolerowali kolaborantów paktujących z okupantami lub zaborcami. 8 9 Winni Opowieść o Polakach ratujących Żydów nie mieści się w schemacie opowiadania o Zagładzie, wedle którego Niemcy z Hitlerem na czele wyrośli na gruncie chrześcijańskiej, czyli antysemickiej Europy. Nie, Niemcy, depcząc chrześcijańską Europę, szukali sojuszników, by wymordować Żydów, ale na ziemiach polskich ich nie znaleźli. Większość Polaków pozostała sobą, wierna Bogu i Ojczyźnie. prof. Jan Żaryn, senator, przewodniczący Komisji Historycznej Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów. (…)

    Fragmenty książki:

    (…) W lutym 1942 roku na Morzu Czarnym zatonął trafiony radziecką torpedą statek s/s „Struma”. Na pokładzie znajdowało się 769 Żydów, w tym 70 dzieci. Tylko jedna osoba zdołała się uratować. Zanim statek poszedł na dno, przez prawie trzy miesiące kotwiczył w porcie w Stambule. Władze tureckie nie zgodziły się na przyjęcie pasażerów. Ambasador brytyjski w Ankarze, wyrażając stanowisko swojego rządu, stwierdził: „Rząd Jego Królewskiej Mości nie życzy sobie obecności tych ludzi w Palestynie”. Zaproponował jednak, by Turcy skierowali statek do cie- śniny Dardanele. Jednocześnie wyraził nadzieję, że „może jeśli uda im się dotrzeć do Palestyny, to mimo statusu nielegalnych uchodźców spotkają się tam z humanitarnym przyjęciem”. W Londynie stanowisko to spotkało się z oburzeniem. Minister ds. kolonii lord Moyne w liście do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, któremu podlegał ambasador w Ankarze, napisał: „Lądowanie w Palestynie kolejnych siedmiu setek imigrantów nie tylko dodatkowo utrudni już i tak wyjątkowo niezręczną sytuację wysokiego komisarza, (…) ale także pociągnie za sobą pożałowania godne konsekwencje w krajach bałkańskich…”. Tymi konsekwencjami, których obawiał się rząd brytyjski, była groź- ba, że Żydzi masowo wykorzystają niefortunnie wskazaną przez ambasadora z Ankary drogę ucieczki. „Cieszyłbym się niezwykle, gdyby teraz jakoś wycofał się pan ze swojego stanowiska” – napisał lord Moyne. Brytyjczycy przychylili się do propozycji tureckiej mówiącej o odesłaniu statku na Morze Czarne. Odholowany z portu w Stambule trzy dni później zatonął. (…)

    (…) Z początkiem 1943 roku do Stanów napłynęły kolejne informacje o zagładzie Żydów. Autorem przesłanego ze Szwajcarii telegramu był Gerhart Riegner. Wiadomość zredagował zespół Richarda Lichtheima z Jewish Agency. Departament Stanu odciął się od tych makabrycznych do – niesień, twierdząc, że „zebrane dane nie są oparte na dochodzeniu prowadzonym przez naszych przedstawicieli za granicą”.Jedyne działania, które podjęli Amerykanie, sprowadzały się do zablokowania kanału, którym telegram dotarł ze Szwajcarii. W tej sprawie Departament Stanu przesłał do poselstwa amerykańskiego w Brnie odpowiednią instrukcję, blokując tym samym wysyłanie podobnych informacji. „Na przyszłość sugerowalibyśmy, żebyście nie przyjmowali doniesień przedkładanych wam do przekazania prywatnym osobom – za wyjątkiem sytuacji, w których byłoby to zalecone ze względu na wyjątkowe okoliczności” – czytamy w telegramie podpisanym przez Cornela Hulla, sekretarza stanu. W tym wypadku doniesienia o zagładzie Żydów nie uznano za wyjątkowe. W czasie wojny wielokrotnie wykorzystywano kanały dyplomatyczne do przesyłania informacji prywatnych. W większości adresatami ich były firmy amerykańskie. Trudno mówić o wyjątkowości tych doniesień, jeszcze trudniej porównać je z informacjami o dokonywanym w Europie ludobójstwie. Depesze ze Szwajcarii oraz otrzymane inną drogą relacje naocznych świadków z Polski Amerykański Kongres Żydowski przekazał redakcjom gazet. I tu kolejne rozczarowanie. Prasa amerykańska nie była zainteresowana ich publikacją. „New York Times” zamieścił je na 37 stronie w znacznie okrojonej formie. W tym czasie padały także konkretne propozycje zmierzające do ratowania Żydów. Rząd rumuński zaproponował wywiezienie z Naddniestrza do dowolnego miejsca wskazanego przez sprzymierzonych, na przykład do Palestyny, 70 tysięcy Żydów. Mieli oni być przetransportowani rumuńskimi statkami. Całe przedsięwzięcie szacowano na 20 tysięcy rumuńskich lei. Uratowanie jednego Żyda w przeliczeniu na amerykańską walutę kosztowałoby jedynie 30 dolarów. Zarówno rządy Stanów Zjednoczonych, jak i Wielkiej Brytanii nie przyjęły tej propozycji. Minister Eden podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych zdecydowanie odrzucił przedstawiony mu przez amerykańskich Żydów projekt nakłonienia Niemców do udzielenia zgody na opuszczenie Europy przez ludzi przeznaczonych do eksterminacji. Uznał go za „fantastycznie niemożliwy do spełnienia”. Eden sprzeciwił się także pomysłowi wysłania żywności głodującym w Europie Żydom. Kolejna z przedstawionych propozycji dotyczyła ratowania Żydów bułgarskich. Wymagało to, by Wielka Brytania porozumiała się w tej sprawie z Turcją. Eden uciął dyskusje na ten temat chłodnym stwierdzeniem: „Turcja nie chce więcej waszych ludzi”. Brytyjski minister bronił swojego stanowiska także podczas spotkania z prezydentem Rooseveltem i przedstawicielami Departamentu Stanu. Wypowiedź Edena to już jawne sprzyjanie zbrodni dokonywanej w Europie: „Cały problem Żydów europejskich jest bardzo trudny i musimy postępować bardzo ostrożnie z projektami wywiezienia wszystkich Żydów z kraju takiego jak Bułgaria. Gdybyśmy to zrobili, Żydzi na całym świecie zaczęliby się domagać, byśmy złożyli taką samą ofertę dotyczącą Polski i Niemiec. Hitler mógłby się uchwycić takiej oferty i wtedy po prostu nie starczyłoby statków i innych środków transportowych, by ich wywieść”. Wszyscy przyjęli to stanowisko z aprobatą. W końcu rządy sprzymierzonych, pod wpływem opinii społecznej Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii domagającej się przedsięwzięcia środków zmierzających do ratowania Żydów, zostały zmuszone do działania. Jak się jednak okazało, owe działania miały także charakter pozorowany. Dla usatysfakcjonowania opinii społecznej zwołano nieformalną konferencję Narodów Zjednoczonych. Głównym tematem dyskusji miała być sprawa uchodźców. Nie ograniczano jej tylko do Żydów. Omawiano ją w szerokim aspekcie. Tematu żydowskiego szczególnie obawiała się Wielka Brytania, która stała na stanowisku, że „Niemcy i jej satelici mogą odejść od polityki eksterminacji i zastąpią ją polityką wydalenia”. Na miejsce konferencji wybrano Bermudy. Położenie wyspiarskie zapewniało pełną izolację i dawało ochronę przed wścibskimi dziennikarzami oraz naciskami ze strony grup żydowskich. Konferencja rozpoczęła się 19 kwietnia 1943 roku. Obradowano przez kolejne dwanaście dni. Rezultaty spotkania były jednak mizerne. Jeden z uczestników tak podsumował dyskusję: „Przypuśćmy, że Hitler godzi się na wywiezienie z Europy 2 milionów Żydów. No i co my mamy z nimi począć?”. Amerykańscy działacze żydowscy skrytykowali konferencję. Przeciwko ich stanowisku wystąpił Sol Bloom, przewodniczący Komitetu ds. Zagranicznych Izby Reprezentantów: „Nikt nie ma prawa krytykować tego, co osiągnęliśmy na Bermudach bez wiedzy o tym, co się tam rzeczywiście działo. Jako Żyd jestem całkowicie usatysfakcjonowany wynikami konferencji… Zapewnienie zwycięstwa w wojnie jest naszym pierwszym obowiązkiem. Jako Żydzi musimy to mieć na uwadze”. Zdaniem Blooma wywieranie nacisków w sprawie ratowania Żydów jest działaniem niepożądanym. Inny polityk stwierdził, że konferencja bermudzka była „fasadą dla bezczynności”. W tym samym dniu, kiedy dyplomaci zachodni spotkali się na Bermudach, w oddalonej o tysiące kilometrów Warszawie wybuchło powstanie w getcie. Za pomocą tajnej radiostacji polskiej w eter popłynęły błagalne słowa: „RATUJCIE NAS!”. (…)

    (…) W pierwszych latach po wojnie wszyscy Niemcy musieli przejść procedurę oczyszczenia. Podczas procesu norymberskiego za zbrodnicze organizacje uznano: NSDAP, SS, SA, SD. Przynależność do którejkolwiek z nich była już wystarczającym powodem do wszczęcia postępowania denazyfikacyjnego. W okresie III Rzeszy Niemcy masowo wstępowali w szeregi nazistowskich organizacji 241 Szerzej pisze o tym: Berndt Rieger, Zawiadowca śmierci, Zakrzewo 2009. realizujących politykę swego Führera Adolfa Hitlera panowania nad narodami podbitej Europy. W nowej sytuacji, jaka zaistniała po przegranej wojnie, należało przeprowadzić proces oczyszczenia narodu i dokonać rozrachunku z nie tak dawną przeszłością. „Wy, wasz naród, jesteście winni wybuchowi tej wojny – pisał o narodzie niemieckim brytyjski marszałek Bernard Montgomery. – Nasi żołnierze zobaczyli w krajach, gdzie wasz Führer prowadził wojnę, straszne rzeczy. Sądzicie, że za te rzeczy nie jesteście odpowiedzialni, tylko wasz Führer. Ale ten Führer wyszedł z niemieckiego narodu. Ten naród jest odpowiedzialny za jego przywództwo”. Z różnych stron i od różnych wpływowych osób płynęły podobne oskarżenia. Pojawiły się także nieco odmienne poglądy obarczające całą winą za zbrodnie ludobójstwa ideologię nazizmu. Taki punkt widzenia reprezentowała przede wszystkim administracja sowiecka. „Winny niemieckiej katastrofie jest nazizm. Winni cierpienia i nieszczęścia niemieckiego narodu w wojnie i po wojnie są Hitler i jego klika”243 – wypowiadali się sowieccy dygnitarze w „Berliner Zeitung”. W rozważaniach o odpowiedzialności Niemcy często zasłaniali się karnością i posłuszeństwem. W salach sądowych zazwyczaj oskarżeni o zbrodnie wojenne mówili: „Ja tylko wykonywałem rozkazy swoich przełożonych”. „Byliśmy wręcz do takich spraw wytresowani” zeznał przed hanowerską prokuraturą wspomniany już esesman Kurt Eimann. Całą winą obarczano Hitlera i jego najbliższe otoczenie. „Nie wiedzieliśmy o niczym, co dzieje się w obozach koncentracyjnych” – to drugi z utartych sloganów obronnych powtarzanych przez większość Niemców, którzy nie tak dawno wznosili w górę ręce, pozdrawiając swego wodza okrzykami: „Sieg Heil!”. Wtedy popierali Hitlera i głoszone przez niego hasła panowania nad światem. Niemcy, każdy na własną rękę, zaczęli gromadzić dowody swojej niewinności, świadectwa jakiegokolwiek złamania nazistowskiego prawa. Cenne stały się zaświadczenia wystawione i podpisane przez osoby prześladowane, najlepiej przez Żydów, którzy byli głównymi ofiarami nazistowskiego systemu. Dla Obergruppenführera SS Karla Wolffa, prawej ręki Heinricha Himmlera, wiernego współpracownika Hitlera, takim mocnym „wybielaczem” było poświadczenie niemieckiego bankiera-milionera o pomocy udzielonej baronowi Rothschildowi internowanemu przez nazistów. Wolff, który w procesie norymberskim pełnił funkcję świadka, a nie oskarżonego, dopiero w 1964 roku skazany został przez sąd w Monachium na 15 lat ciężkiego więzienia. Uznano go winnym współudziału w zamordowaniu 300 tysięcy Żydów. Po pięciu latach wyszedł jednak na wolność ze względu na zły stan zdrowia, uniemożliwiający odbywanie dalszej kary. Wolff zmarł w 1984 roku. Do końca swoich dni nie miał poczucia winy. Na jego życzenie na klepsydrze umieszczono informację, że zmarły był generałem w stanie spoczynku. Pominięto tylko mały szczegół, że rangi tej dosłużył się w szeregach SS, czyli „czarnej gwardii Hitlera”.(…).

     

Viewing 1 post (of 1 total)
  • You must be logged in to reply to this topic.